Nie mam budżetu szkoleniowego, żeby się rozwijać

W przypływie szczerości słyszę czasem tekst z tytułu wpisu. „Moja firma ma obcięte budżety szkoleniowe, COVID, kryzys, moja firma tak ma, nie dostałem się na to co chciałem, pojechał kolega, takie mamy zasady w firmie, nie mam budżetu szkoleniu, żeby wziąć udział w jakimś fajnym szkoleniu z sygnatariuszem Manifestu Agile” (… więc w tym roku nie będę się rozwijać – dopisek mój). Brawo! :/

Jest szereg rzeczy, które można robić by dostać zastrzyk nowej inspiracji albo technik, które nas rozwijają i kompletnie nie potrzeba budżetu szkoleniowego rozumianego jako pieniądze, wyasygnowane przez firmę do tego, żebyśmy się szkolili. Wręcz mam przeczucie, że wysokość budżetu szkoleniowego przypadającego na daną osobę jest prostopadły do tego, czy i jak się ona rozwija. Możemy mieć bardzo duże budżety szkoleniowe i je wykorzystywać bezsensownie, i tym samym stać w miejscu rozwojowo, bo w ogóle nie korzystamy z tej możliwości, którą nam te budżety zapewniają. A możemy prawie w ogóle nie mieć oficjalnego budżetu firmowego na szkolenia (albo mieć go zerowy) i być w ciągłym trybie rozwojowym. 

Co można zrobić, żeby się rozwijać przy minimalnym budżecie?

  • Darmowe filmy i artykuły – Większość wiedzy zwinnej jest otwarta. Większość konferencji w tej chwili zamieszcza wideo w sieci po jakimś czasie na YouTube (np. AgileByExample). W zasadzie, jeśli bardzo chcemy, możemy zapoznać się z (prawie) wszystkimi wystąpieniami z danej konferencji z wielu edycji wstecz nie wychodząc z domu, poświęcając wyłącznie swój czas. Wielu autorów wiodących koncepcji zamieszcza bardzo dużo swojego materiału w sieci, na swoich blogach, są to czasem wręcz kompletne fragmenty ich książek (np. Roman Pichler, czy Alistair Cockburn). Wiele materiałów w dużych fragmentach dostępne jest u Craiga Larmana i Basa Vodde w ramach strony głównej frameworka do skalowania LeSS , ale też chociażby na stronce Agile Contracts. Bardzo rozległe materiały włącznie ze swoimi slajdami szkoleniowymi czy warsztatowymi zamieszczał Henrik Kingberg (oraz jego współpracownicy) w ramach bloga crisp.se . Idąc tym tropem, wymieniając kilka tych stron mamy już lekturę na wiele tygodni, lekturę bardzo wartościową, pochodzącą od najważniejszych autorów, którzy w ten sposób budują swoją markę – udostępniają dużo materiału online. Promują w ten sposób zakup własnych książek, promują swoje usługi jako konsultanci i trenerzy. Jest to jakaś forma transakcji wiązanej, z której my – jako uczestnicy tego rynku możemy skorzystać i najczęściej za darmo lub zapisując się na ich newsletter (gdzie oprócz umiarkowanej reklamy również będziemy karmieni kolejnymi najświeższymi treściami merytorycznymi).
  • Książki w wersji beta – Innym tropem związanym z tym, co jest popularnym sposobem autorów agile’owych, to korzystanie z e-booków dostępnych np. na LeanPubie, w trakcie gdy są one tworzone. Wielu autorów metod zwinnych w trakcie ich pisania robi to przyrostowo. Gdy piszą książkę (najczęściej rozdział po rodziale), liczą na otrzymanie feedbacku od pierwszej grupy czytelników – tych najbardziej cierpliwych i najbardziej wyrozumiałych, którzy czytają wersje nie do końca dopracowane i dzielą się z nimi swoimi uwagami. W ten sposób otrzymałem kiedyś e-booka wydanego przez Gojko Adzicia, który na konferencjach i warsztatach dzieli się ze swoimi uczestnikami linkiem do właśnie tworzonej przez siebie książki. W ten sposób przeczytałem też pierwsze wersje rozdziałów Managing for Happiness Jurgena Appelo. Licząc, że przekażemy mu jakiś feedback dotyczący tej książki, autor udostępnia nam kolejne wersje, aż do tej wersji ostatecznej książki, którą przygotowuje. Nawet jeśli mamy ograniczony budżet na książki, istnieje możliwość otrzymania wielu z nich za darmo i to w dodatku będą książki bardzo świeże i na czasie.
  • Książki – Zresztą nie oszukujmy się, tak naprawdę kilka książek w tematyce okołozwinnej w roku, to nie będzie wielki majątek, nawet gdy zapłacimy to wyłącznie z własnej kieszeni. Zakładam, że w zarobki zawodowego Scrum Mastera nie są małe, reinwestycja części zarobków z powrotem w samego siebie nie powinno być czymś niesamowitym. Możemy też pewne pozycje kupować w kilka osób (np. z wewnątrzfirmowej community) i czytać je po kolei, mieć do dyspozycji w firmowej biblioteczce, itd.
  • Spotkania community – Stosunkowo tanią albo darmową platformą rozwojową są wydarzenia społecznościowe. W większości dużych polskich miast w tej chwili funkcjonują jakieś zwinne grupy społecznościowe, które spotykają się od czas do czasu (najczęściej nie rzadziej niż raz na miesiąc). Wystąpienia i warsztaty bywają lepsze lub gorsze – z tych lepszych czerpiemy wprost, przy tych słabszych możemy konsumować je z perspektywy „jak ja lepiej przedstawiłbym ten koncept, odpowiedział na to pytanie czy poprowadził ten warsztat”. Takie grupy społecznościowe w szczególności mogą nam uzupełnić to, czego nie możemy zrobić przez internet, jeśli chodzi o konferencje. Konferencja to nie tylko same wystąpienia, lecz także okazja do wymiany doświadczeń i wymiany myśli, przedyskutowania niektórych tematów z jej uczestnikami. Wiadomo, że przez YouTube’a tego za bardzo nie zrobimy, ale powymieniać się doświadczeniami możemy spokojnie w obrębie swojej grupy społecznościowej w danym mieście. Te grupy zazwyczaj są darmowe, albo pobierają opłatę w jakimś symbolicznym wymiarze. I ludzie tam uczęszczający są też otwarci na bliższe kontakty, na nieformalnych wyjściach czy – po zawiązaniu bliższego kontaktu – w jakichś nieformalnych grupach typu „learning buddies” czy w formule „mentor-uczeń”.
  • Podcasty – Boom przeżywają też treści dostępne w postaci podcastów, których jestem też skromnym przedstawicielem w postaci „Porządnego Agile’a”. Oczywiście trzeba mieć ku temu warunki i być w stanie przyswajać treści słuchane, ale z relacji moich słuchaczy wiem, że słuchanie treści merytorycznych pozwala im wykorzystać czas w trakcie dnia, który nie jest zbyt produktywny albo nie angażuje ich umysłowo (np. dojazd do pracy, bieganie, prasowanie, koszenie trawy 😉 ). Zwłaszcza jeśli nie mamy problemu ze słuchaniem po angielsku, treści wartościowych jest ogrom i bez problemu znajdziemy styl audycji i poziom merytoryczny, którego potrzebujemy. Wiele podcastów (w tym Porządny Agile) ewoluuje też w stronę bardziej kompletnego medium treściowego, więc dostępne są też kanały z nagraniami wideo na YouTube, nagrania mają transkrypcję czy wręcz przepisane są do postaci artykułów, które można przeczytać i uzyskać ten sam kawałek merytoryki, co słuchając rozmowy. W ramach naszego podcastu uruchomiliśmy też płatne webinary w przystępnej cenie, z których szczególnie polecam początkującym Webinar „Co to jest Agile?”.
  • Osobiste wystąpienia publiczne – Nieoczywistym sposobem na darmowy udział w konferencjach jest próba wystąpień publicznych. Można sobie „zarobić” na udział w konferencji przez zgłoszenie swojego wystąpienia czy warsztatu. Większość konferencji osobom, które na niej występują, oczywiście nie każe za to płacić, więc prelegenci mają całą resztę wydarzenia za darmo. Jeśli osiągniemy już poziom, gdy mamy coś do powiedzenia (np. mamy historię swoich prób w danej firmie, zastosowaliśmy jakąś ciekawą technikę), jest szansa, że przejdziemy przez fazę selekcji. Konferencje szukają do programu wystąpień mixu poziomów zaawansowania, więc nawet osoby z trochę bardziej podstawowymi tematami mają szansę się dostać do grona prelegentów i tym samym otwiera się szansa posłuchać jeszcze bardziej zaawansowanych materiałów, keynote’ów, albo wziąć udział w innych warsztatach. Ja sam nadal dużo wyciągam z wystąpień innych osób na konferencjach, na których sam już jestem jednym z prelegentów.

Jak widzicie wymieniłem kilka moim zdaniem kilka wartościowych sposobów na czerpanie konkretnych treści, które wymagają zerowych lub bardzo minimalnych kwot, a dają całkiem dobre korzyści. Oczywiście jak w każdym działaniu rozwojowym przede wszystkim musimy zainwestować swoją energię i swój czas. Tego nam żaden budżet szkoleniowy, nawet w największej firmie, nie zastąpi. To musimy dać sami z siebie. Wpis kompletnie nie porusza nawet wątku koncepcji typu 70-20-10, które w skrócie mówią o tym, że największy rozwój odbywa się przez praktykę (wyciągam to poza zakres tego posta).

Zachęcam też perspektywy trudniejszej, jeśli chodzi o budżety. Nie sugeruję, że wszyscy muszą tak postępować, ale sam cenię sobie to, że pomimo posiadania budżetu szkoleniowych na rozwój w firmach, w których pracowałem, od czasu do czasu (np. raz na rok) – inwestowałem w samego siebie własne środki. Żeby „ostrzyć piłę” za swoje pieniądze. To mogą być bardziej zaawansowane warsztaty, jakaś mniej oczywista konferencja, albo coś, czego może w ramach budżetu szkoleniowego tak dobrze bym nie uzasadnił (np. lean management, beyond budgeting). I w tym co piszę słowo zainwestować jest kluczem. To jest inwestycja, nie koszt. Budżet szkoleniowy dla firmy bywa kosztem, ja sam wydam swoje środki z przekonaniem, że będzie z tego zwrot. 

Osobiście dobrane przeze mnie i starannie zaplanowane aktywności, takie jak warsztaty, szkolenia, spotkania i konferencje dają mi to poczucie, że ciągle dbam o siebie, ciągle się rozwijam i robię to samodzielnie. Nie potrzebuję niczyjej łaski ani nie wpadam w samozadowolenie czy ułudę, że ktoś dba o mnie lepiej albo podejmuje w moim imieniu najlepsze możliwe decyzje.

2 odpowiedzi na “Nie mam budżetu szkoleniowego, żeby się rozwijać”

  1. A nie można powiedzieć „niezależność”, „nieskorelowanie” tylko trzeba tłumaczyć „orthogonal” na równoległość? Komu to ma zaimponować?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.