Wyobraźcie sobie spotkanie społecznościowe, na które przychodzi duża ilość osób i w zamierzeniu ma dochodzić do dyskusji, wymiany doświadczeń, wzajemnego dzielenia się inspiracjami. Świetnie trafiła do mnie teoria, którą przyniósł mi Adam Kwiecień z pewnego wydarzenia – na czymś takim są 2 rodzaje ludzi: Ci którzy są skupieni na tym, żeby posłuchać i tacy którzy są skupieni na tym, żeby mówić. Gdy przegadywaliśmy sobie to, dookreśliliśmy jeszcze trzecią grupę: Ci, którzy mówią po to, by po wszystkim sprzedać Ci swoją usługę („… a tak w ogóle to jestem coachem, oto moja wizytówka”). Spotkanie tego typu wyjdzie tylko wtedy, gdy znaczna przewaga obecnych zainteresowana jest przede wszystkim słuchaniem i będzie totalną klapą, jeśli pojawi się choć mała część tych drugich i trzecich, których słuchanie nie interesuje, za to czekają tylko na to, by dołożyć coś do dyskusji.
Świetnie łączy mi się to z jedną z moich mocnych inspiracji wziętych od Paula Klippa – jeśli chcemy się lepiej komunikować, przede wszystkim musimy przestać mówić a zacząć słuchać. Po drugie, gdy słuchamy, musimy skupić się na tym, co jest mówione, a nie myśleć, co powiemy, jak tylko nasz rozmówca przestanie mówić. I pauza na nabranie powietrza nie jest zaproszeniem do przerwania wypowiedzi. Kropka w zdaniu również nią nie jest, dajmy komuś dokończyć myśl, nawet jeśli przez chwilę pojawi się w naszej rozmowie cisza.
Taka postawa jest bardzo mocna, widzę gigantyczne rezultaty, gdy w praktyce zacząłem starać się stosować to podejście. Rozmawiam z SMem, menedżerem czy zespołem i daję im mówić. Widzą, że słucham. Nie śpieszymy się nigdzie. Nie staram się im zaimponować, pokazać że jestem mądry, że znam odpowiedzi. Czasem wręcz nie mówię nic, czekam, słucham. Szukam tego, jak to zrobić, by powiedzieć najmniej jak to możliwe. (W środku mnie mały chłopiec zaczyna krzyczeć z przerażenia i chce wybiec z pokoju, gdy zaczynają się pojawiać naprawdę mocne wyznania, sekrety „o których się nie mówi”, bardzo głębokie motywacje, emocje, których zazwyczaj nie pokazujemy w otoczeniu biznesowym). Nie mówię, że nigdy nie wpadam w tryb 2 (a może i 3?). Ale jak tylko to odkrywam, staram się dać sobie po łapach, włączyć pokorę.
No i odkrywając swoją słabość – jak chcesz mnie zirytować, zadziałaj na mnie w trybie 3. Spróbuj mi zaimponować swoją wiedzą i sprzedaj mi na koniec swoją usługę, poprzechwalaj się, podrzuć mi rozwiązanie moich problemów niepytany, zadaj mi pytanie i przerwij odpowiedź zanim dokończę myśl, uogólnij to co mówię albo nie dostrzeż, że odpowiedziałem Ci świadomie w taki sposób, w jaki zadałeś pytanie (głupie pytanie – głupia odpowiedź; pytanie zamknięte – odpowiedź zamknięta, itd.). I double dare you 😉
Taka myśl przed zbliżającym się Agile Coach Campem, obym nie zapomniał podrzucić tego jako inspiracja w czasie otwarcia spotkania.
Ehh, chociaż podczas czytania bloga nie wcinam się, nie komentuje, dopiero teraz pierwszy raz. Właśnie sobie wymyśliłem analogię aby słuchać tak jak czytam :).