Wczoraj skończyła się Agilia’17, w której wziąłem udział jako uczestnik. Na agile247.pl na dniach wypuszczę poukładaną relację z najlepszych prezentacji, a w tym wpisie parę refleksji osobistych. Podobnie jak z Zarządzania Zespołami IT, wrzucam te przemyślenia kompletnie bez priorytetyzowania, świadomy że wychodzi z tego miszmasz o skalowaniu, roli agile coacha, transformacjach i korzystania z konferencji jako takich.
- Jeden z prelegentów przypomniał prawo Conwaya. Ciekawe jak realizuje się prawo Conwaya w przypadku skalowanego agile’a? Jak wielką odpowiedzialność architektoniczną biorą na siebie osoby, które podejmują decyzję o takim, a nie innym podziale zespołów w ramach skalowania… Aktualnie toczący się case pewnego dużego projektu mBankowego nabrał dla mnie nowego smaku – ścierają się w nim pomysły na autopodział zespołów co sprint w zależności od priorytetów biznesowych oraz pomysł trzymania się podziałów sztywniejszych wynikających z pierwotnych planów na podzespoły odpowiedzialne za komponenty. I jak ładnie wzmacnia to myśl z prezentacji Reinertsena – inżynierowie chętnie podejmą dobrą decyzję na swoim poziomie, ale trzeba im dostarczyć dobrej informacji (reguły decyzyjne, informacje o kosztach i korzyściach, oczekiwania co do przyszłości) wspierającej taką decyzję.
- Aktualnie toczące się rozmowy z menedżerami biznesowymi w firmie, ich potrzebach, chęci na zmiany i obawy – jak to dobrze pasuje do myśli typu „wszyscy chcą się zmieniać, mało kto lubi być zmieniany”. I szereg przestróg kolejnych prezentujących o nie zapominaniu o osobistych ambicjach tych, którzy już w danej organizacji awansowali na podstawy tradycyjnych ścieżek i mogą nie mieć ochoty na reset swojego postępowania w stronę agilowej struktury, póki nie zobaczą jakie korzyści im to da.
- Nie tweetowałem tym razem! Oddech ulgi, gdy zdjąłem sobie z głowy ambicję dzielenia się ze światem mądrymi hasłami ze sceny. Skorzystałoby z tego pewnie paru obserwujących, ale ja sam bym był w multitaskingu poprawnego ujęcia cytatu i jednocześnie nadążania za prezentacją. Dosłownie jeden tweet z mojej strony i chyba tak będę już robił zawsze – wrzucać wyłącznie mocarne kawałki, a nie wszystko z czym się zgadzam i uważam za warte propagowania.
- W Intelu przy transformacji pracuje sporo agile coachów, średnio 1 na 250 pracowników. Najważniejsze koszty transformacji, jakie wskazał w rozmowie gość stamtąd to koszty konsultantów (zwłaszcza na początku się nimi posiłkowali), koszty zatrudnienia stałych coachów wewnętrznych, narzędzia (Jira ), eventy (wewnętrzne konferencje, jakieś ułatwienia w spotykaniu się międzyzespołowym przy skali kilkudziesięciu albo kilkuset zespołów) i koszty podróży (coach podróżuje więcej niż przeciętny pracownik korpo)
- Ja do niego: „… bo my zużyliśmy do zera roczny budżet delegacyjny całego departamentu do początku września”
- On do mnie: „Ktoś mi poradził, żebyśmy zaaplikowali 8 razy większy budżet niż przeciętna. Poprosiliśmy 4 razy większy, dostaliśmy 2 razy większy, zużyliśmy cały w połowie roku”
- Nie pozostało nam nic innego niż zrobić coś tego typu
- DesignOps – wow, ale kop inspiracyjny od Matteo Cavucci. Szczegóły we wpisie na agile247, ale koniecznie muszę to pokazać naszym zespołom mobilnym. Ta filozofia może być ciekawą inspiracją do dyskusji na temat tego, jak w naszej firmie realizowany jest temat UI/UX.
- Czy ja chcę być certyfikowanym coachem? Każdy prezenter na scenie, który robi to, co ja chcę robić przez najbliższych parę lat, ma coś wspólnego z profesjonalnymi certyfikatami. Hmmmm.
- Na odbiór treści konferencji piekielnie mocno wpływa to, co robimy zawodowo w tym czasie. Wyjątkowo tak się poskładało, że mam teraz dużo na głowie z różnych backlogów, na których pracuję (multitasking FTW!) i poczułem jak bardzo moje myśli odpływały do niewysłanych maili, tego co będę prezentował w przyszłym tygodniu na wewnętrznej konferencji mbankowej, dlaczego jeszcze nie mam gotowej prezentacji na NTPM, co i kiedy napiszę na agile247, dlaczego jeszcze nie napisałem kolejnych rozdziałów książki. 🙁 Nie bądźcie jak ja, na konferencję jedźcie z wyczyszczonym backlogiem zadań ważnych+pilnych.
- Większość prezentacji o transformacjach agilowych jest nudna jak flaki z olejem i wkurzająca zarazem. W najlepszym wypadku są to jakieś w miarę poprawne metafory i żarciki podlane dobrymi radami, które nie zadziałają w każdym kontekście; w najgorszym przypadku speaker szarżuje z mocnymi rekomendacjami, które stoją w sprzeczności ze złożonością takich zmian. Łatwość przyjmowania perspektywy wszystkowiedzącego konsultanta, niechęć do metod ewolucyjnych w imię robienia kompletnego przewrotu (głębokiej reorganizacji, przebudowy procesów). Przerażająca myśl jak uniknąć bycia jak ONI zwłaszcza jeśli mam w planie w najbliższym czasie zrobić co najmniej 3 prezentacje podobnego typu…