Cechą dobrych klubów piłkarskich jest posiadanie dobrej akademii. Do pierwszej drużyny regularnie dołączają młodzi wychowankowie, przygotowywani do gry od najmłodszych lat pod okiem doświadczonych trenerów. Ich rozwój był prowadzony zgodnie z wizją pierwszej drużyny, a młodzi zawodnicy chętnie poświęcają mnóstwo czasu i energii by się rozwinąć i jak się im uda – wyjść w pierwszym składzie za kilka lat. Zazwyczaj są znacznie bardziej lojalni i zaangażowani niż zawodnicy z doświadczeniem zatrudnieni z innych klubów, a w szczególności czują atmosferę klubu i rozumieją na czym polega jego unikatowość, jakie rzeczy są ważne dla kibiców i dlaczego trzeba się starać. Jak to się ma do agile?
W najnowszej prezentacji (którą pokazałem w Trójmieście i Krakowie, a w najbliższy poniedziałek odświeżę w Poznaniu na Agile Poznań) mam slajd o tym, że „Scrum Masterzy są wszędzie”. Osoby liderujące zwinności w organizacji powinny moim zdaniem wziąć sobie do serca dość prostą receptę – potencjał na SMów jest ukryty w twojej organizacji. To mogą być członkowie zespołów developerskich, może jakiś PM ma ukryty miękki talent, na pewno co najmniej kilka właściwych osób rozsianych jest też po bardzo różnych działach (HR, operacje, itd.). Magią dla mnie jest to, że jeśli tylko założę, że takie osoby istnieją i że chcę im pomóc, one same się zgłaszają. Najlepszymi „juniorami” są Ci, którzy sami skorzystają z okazji i się zgłoszą – wystarczy tylko być otwartym i dawać okazje. Świetną okazją ku temu może być przeprowadzenie rekrutacji wewnętrznej i poważne potraktowanie wszystkich którzy się zgłosili (a nie tylko najlepszego, który wygrał dany proces). Mam przez lata zawodowej praktyki przypadki osób (obecnie niektóre z nich naprawdę rozpoznawalne w całej społeczności) które zaczęły od pogadania o tym, że chciałyby spróbować swoich sił jako Scrum Master i czy to dobry pomysł moim zdaniem. Dygresja – jak opowiadam taką historię, to wiele osób z innych firm nie może mi uwierzyć („w mojej firmie nikt nie chce być Scrum Masterem”) i wtedy chyba mamy trochę inny problem do rozwiązania – ale nie o tym ten wpis.
Jako osoba liderująca transformacji wyrobiłem sobie nawyk budowania nieformalnego składu juniorskiego. Świadomie inwestuję część czasu (/uwagi/możliwości) w rozwijanie talentów. Prędzej czy później przyjdzie moment, gdy będzie potrzebny nowy Scrum Master, nie zawsze jest potrzebny super doświadczony. A jak jest potrzebny doświadczony, to w obrębie istniejących zespołów można dokonać roszady i dobrego SMa z innego zespołu dać w nowe miejsce, a brak po nim uzupełnić osobą początkującą. Magia dzieje się, jeśli początkujący Scrum Master już wykonywał pracę domową na poprzednim stanowisku i szykował się do tej chwili. Co mam na myśli? Szkolenia dla potencjalnych Scrum Masterów, zaangażowanie w społeczność wewnątrz firmową (udział w warsztatach, pomoc w ich organizacji, ogarnianie jakichś akcji wewnętrznych), dawanie okazji do krótkiego praktykowania roli SMa (na przykład zastępowanie SMa na urlopie albo dołączanie do poszczególnych eventów na zasadzie eksperymentu całego zespołu „jak by to było z innym SMem”). Juniorów można też mocno inspirować – podrzucać książki i inne materiały rozwojowe, poświęcać im czas na rozmowę 1:1 kogoś doświadczonego, z kim będzie sobie mógł przepracować swoje przemyślenia. Najgłupsze co można zrobić, to traktować taki czas inwestowany w potencjalnego SMa jako stracony. Nikt nie daje gwarancji żadnej ze stron że coś z tego wyjdzie (jak w metaforze piłkarskiej – nie każdy wychowanek zagra w pierwszej drużynie), ale minimalnym efektem takiej pracy będzie rozwój osobisty danej osoby – na czym firma skorzysta nawet jeśli ta osoba zostanie w swoim zespole.
Identycznymi prawidłami rządzi się kolejny poziom – juniorzy na Agile Coacha. Spośród grupy Scrum Masterów (i czasem też POsów) znajdziemy chętnych i z potencjałem na dalszy rozwój. Takich funkcji jak Agile Coach czy zaawansowany Scrum Master do najcięższych przedsięwzięć jest zawsze mniej w organizacji niż „zwykłych” SMów. Ale gdy przychodzi ta chwila, że trzeba uzupełnić pojawiający się wakat w gronie AC albo powiększyć pulę osób, które ogarną coś większego jako SM – będzie już za późno, by właśnie wtedy dopiero zacząć pracować nad osobą z potencjałem. Praca Agile Coacha z największymi talentami Scrum Masterskimi w firmie nie powinna się kończyć gdy już przestaną nadeptywać sobie na stopy podczas chodzenia – ale pomagać im iść dalej, aż wyrosną z poziomu zwykłego SMa. Lider transformacji powinien poświęcić część swojej uwagi też właśnie na takich „juniorów” Coachów – porozmawiać o ich rozwoju, pokazać oczekiwania, jakie warto spełnić, by wskoczyć na wyższy poziom, powierzyć im kolejne trudne zadania, które pomogą im się rozwinąć. I sporo do zrobienia jest też w zakulisowej grze korporacyjnej (zwłaszcza jeśli juniorzy nie są w linii raportowania tego menedżera) – warto świadomie wesprzeć rozwój tych osób, skomunikować taką ścieżkę rozwojową z ich menedżerem, może dosypać coś ze swojego budżetu na szkolenia albo zaprosić do jakiegoś działania, które jest realizowane przez Agile Coachów. Ponownie jak przy junior SMach nikt nie daje gwarancji wskoczenia do pierwszego składu – i ponownie w najgorszym razie przynajmniej dostajemy jeszcze lepiej rozwiniętego pracownika na poprzednim stanowisku.
Oczywiście tym podejściem nie wymyślam nic nowego, klasyczny HR zna to pod pojęciem zarządzania talentami czy planowania sukcesji – ale czuję, że sztywne programy z rozdzielnika korporacyjnego nie są tym, o co mi chodzi. Liderów transformacji w swoich firmach zachęcam do refleksji na temat tego, czy mają dzisiaj pod opieką (albo chociaż na radarze) juniorów, którzy zastąpią tych których mają obecnie w pierwszym składzie – a taki dzień prędzej czy później przyjdzie, biorąc pod uwagę przegrzanie popytu na doświadczonych agilowców (generowanego przez firmy, które wolą przepłacić na zewnątrz niż wychować sobie własne talenty).